Transitus, czyli „przejście”

Niezwykły czas łaski! Świadczy o tym nie tylko fakt, że cała nasza diecezja świętowała 14 sierpnia (w dniu męczeńskiej śmierci, tzw. Transitus – przejścia do wieczności) uroczystość jej patrona – św. Maksymiliana Marii Kolbego, ale to w jak szczególny sposób mogła to uczynić nasza wspólnota parafialna. Dzięki uprzejmości naszego rodaka – ks. Krzysztofa Wilka, wikariusza parafii w Lipniku, na tę niezwykłą uroczystość zagościły u nas relikwie franciszkańskiego męczennika. Przez całą niedzielę wierni mogli za jego wstawiennictwem zanosić modlitwy, a po każdej Mszy Świętej mieli możliwość uczczenia jego relikwii.

Skąd pochodzą relikwie św. Maksymiliana?

To dobre pytanie, zwłaszcza, że jak wszyscy wiedzą, ciało męczennika zostało spalone w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. I choć zdarzały się przypadki (jak choćby w sprawie bł. ks. Wincentego Frelichowskiego), że innym więźniom udało się zachować kilka kości jakiegoś otoczonego sławą świętości kapłana – niestety po ciele świętego Maksymiliana nie pozostał w obozie ślad. Na szczęście Bóg ma swoje drogi.

Na początku II wojny światowej, kiedy Gestapo rozpoczęło poszukiwania ukrywających się Żydów, bracia z klasztoru w Niepokalanowie postanowili dla bezpieczeństwa zgolić brody. Uczynił to również o. Maksymilian Kolbe, który bujną brodę zapuścił podczas pobytu w Japonii. Br. Akurcjusz Pruszak, klasztorny fryzjer wiedział, że ojciec Maksymilian nie jest zwykłym zakonnikiem. Być może przeczuwał, że może o nim być jeszcze głośno, dlatego po zgoleniu brody ojca Kolbego, pieczołowicie schował jego włosy w słoiku, dzięki czemu dziś są najcenniejszą relikwią po świętym męczenniku, z pietyzmem przechowywaną w Niepokalanowie. Po kanonizacji ojca Maksymiliana włosy stały się relikwiami rozdzielanymi do kościołów i kaplic. Razem z habitem ojca Kolbego stanowią skarb klasztoru w Niepokalanowie.

Franciszkanie mają pewien niecodzienny zwyczaj. W noc poprzedzającą rocznicę śmierć jakiegoś świętego z zakonu, odprawiają czuwanie tzw. Transitus, czyli przejście. Z jednej strony czuwają przy zmarłym współbracie, który już osiągnął chwałę nieba, na nowo towarzyszą jego „przejściu” do nieba. Z drugiej strony jakby oczekują na własne „przejście”, przegotowują się do swojej ostatniej drogi.Święty Maksymilian zwykł mawiać, że „tylko miłość jest twórcza”. Niech zatem obecność relikwii jego włosów (ex capillis) stanie się dla nas zachętą i refleksją na temat przemijalności życia ludzkiego. Pisma, czyny, pukiel włosów… Co po nas pozostanie?

Źródła zdjęć:
http://www.aquinasandmore.com – fr. Krzysztof Kukułkua OFM Conv
http://www.fr-ed-namiotka.com

 dsc1  dsc2  dsc3  dsc4

Jesteś tutaj: Home Aktualności Wydarzenia Transitus, czyli „przejście”