100. rocznica urodzin św. Jana Pawła II (18 maja 1920 - 18 maja 2020)

 W ochronce
„...wśród tych wspomnień — choć pierwszych lat życia się zwykle za bardzo nie pamięta — wyraźnie mi się rysuje Nazaret wadowicki i siostry nazaretanki (...). Kiedy widziały nas, kilku chłopaków, wałęsających się po ulicach w środku miasta, zaczęły nas do siebie zapraszać — jak to się wtedy mówiło — do ochronki. Więc ja trafiłem wtedy w czasie wakacji do tej ochronki nazaretańskiej w takim wieku, kiedy się jeszcze mówi o człowieku „maluch". Bardzo dobrze sobie zapamiętałem Nazaret, siostry i tę ochronkę. To jest jedno ze wspomnień, które najdłużej mi zostało w pamięci z pierwszych łat mojego życia, jeszcze przed szkołą.

Szkoła
Myślą i sercem wracam nie tylko do domu, w którym się urodziłem, obok kościoła, ale również do szkoły podstawowej (...) w rynku, w tym budynku, w którym jest zarząd miasta, magistrat. Z kolei do gimnazjum wadowickiego im. Marcina Wadowity, do którego uczęszczałem. (...) Wtedy to gimnazjum im. Marcina Wadowity, do którego potem dołączyło się żeńskie im. Michaliny Mościckiej, było szkołą o bardzo dużym zasięgu terytorialnym. Mieliśmy kolegów i z Kalwarii, i z Andrychowa, i z Zatora, i z Suchej, bo tam nie było szkół średnich (...). Pamiętam też, że to stare i zasłużone wadowickie gimnazjum, jedno z najstarszych w tym rejonie Polski, obchodziło swoje stulecie w roku Tysiąclecia Chrztu Polski. To pamiętam. Z gimnazjum chodziło się do „Sokoła" na gimnastykę. Chodziło się także do „Sokoła" na przedstawienia. (...) A na scenie wadowickiej sięgaliśmy po największe utwory klasyków (...) Kiedy byliśmy w piątej gimnazjalnej, graliśmy Antygonę Sofoklesa. Ja grałem Hajmona. „O ukochana siostro ma, Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza?" Pamiętam do dziś.
Myślą i sercem wracam też do moich rówieśników, kolegów i koleżanek, zarówno z lat szkoły podstawowej, jak — może bardziej jeszcze — z lat szkoły średniej, bo te trwały dłużej. Ja jeszcze należałem do tego pokolenia, które chodziło do ośmioklasowego gimnazjum. Wracam też wspólnie z tymi moimi rówieśnikami do naszych rodziców, do naszych nauczycieli i do naszych profesorów.
...mam osobisty dług wdzięczności wobec polskiej szkoły, wobec nauczycieli i wychowawców, których pamiętam do dzisiaj i modlę się za nich codziennie. To, co otrzymałem w latach szkolnych, do dzisiaj owocuje w moim życiu. (...)
Te wspomnienia z czasów dzieciństwa są (...) bardzo ważne. I można powiedzieć, że wszystko w życiu zależy (...) od rodziny, od szkoły, od rodziców i rodzeństwa, od kole¬gów szkolnych; ważne są, oczywiście, także parafia, różne organizacje młodzieżowe...”

Źródło: Jan Paweł II, Autobiografia, Kraków 2005

 

„Ojciec Święty lubił śpiewać pieśń, którą śpiewali przed laty na kajakach:
O, której berła ląd i morze słucha, Jedyna moja po Bogu otucha.(…)
O, której berła ląd i morze słucha,
Jedyna moja po Bogu otucha.
O Gwiazdo morska, o święta Dziewico,
Nadziei moich niebieska kotwico!
Ciebie na pomoc błędny żeglarz wzywa,
Spojrzyj, po jakim strasznym morzu pływa!
Jedni rozbici na dnie morskim giną,
Drudzy do Ciebie po ratunek płyną.
Szczęśliwi, którzy ominęli skały,
A przepłynąwszy pełne zdrady wały,
Na brzeg bezpieczny życie swe unoszą I padłszy na twarz pomoc Twoją głoszą.
Noc mnie obeszła, biją zewsząd trwogi,
Już nie wiem, jakiej mam się trzymać drogi:
Lecz gdy Twe spuścisz na mą łódź promienie.
Świecić mi będą same nocne cienie.
O jakaż ufność w mym sercu się rodzi,
Ze Cię zwać Matką, zwać synem się godzi.
Na groźnych falach szczęśliwie popłynę,
Pewien Twej łaski wśród burzy nie zginę.

To była jedna z ulubionych pieśni Ojca Świętego. Śpiewaliśmy ją zawsze, kiedy wracaliśmy do domu. Myślałam, że Barka była ulubioną pieśnią oazową Papieża.
To raczej w podróżach, ale w domu czy na spacerach w Castel Gandolfo Barki nie śpiewaliśmy.(…)
W Castel Gandolfo śpiewali nie tylko pieśni religijne. Kiedy do letniej rezydencji zjeżdżali przyjaciele z Polski, tradycją długich letnich wieczorów było wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych. Ojciec Święty nigdy nie płakał mówi arcybiskup, ale kilka razy widziałem go prawdziwie wzruszonego, ze łzami w oczach. Między innymi właśnie wtedy, kiedy śpiewaliśmy te pieśni.
Jakie to były pieśni?
Czerwone maki, Wojenko, wojenko. Te lubił najbardziej. Ale śpiewaliśmy też wiele innych. Kto nie znał tekstu, dostawał śpiewnik.
Ojciec Święty sam chętnie śpiewał?
Chętnie i głośno. Dodawały mu siły. / trzeba powiedzieć, że on jeden nie potrzebował śpiewnika. Wszystkie pieśni znał na pamięć.
Długo tak śpiewaliście?
Długo, czasami godzinami. Ojciec Święty bardzo to lubił i często się przy tym wzruszał.
Dlaczego? Mówił Wam kiedyś o tym?
Był wielkim patriotą, wielkim. Kochał Polskę i tęsknił do niej bardzo”.

Źródło: (ks. abp Mieczysław Mokrzycki, Brygida Grysiak, Najbardziej lubił wtorki, Opowieść o życiu codziennym Jana Pawła II)

Zastanów się

-W czym chcialbyś naśladować św. Jana Pawła II

-O co chciałbyś poprośić św. jana Pawla II