Tajemnica powołania

„To było nagłe jak olśnienie
Po którym radość szła i pewność
I światło jak wewnętrzny spokój
Innym namowom nieuległym

Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem
Słowo stało się Ciałem
I nikt sam sobie nie bierze godności
Pan powołuje z wysokości”

J. Cygan

Pierwszy Czwartek miesiąca to szczególny dla mnie czas - zawsze. To dzień, kiedy cały Kościół szczególnie łączy modlitwa w intencji powołanych i wybranych do służby kapłańskiej i życia zakonnego. Pozwólcie, że podzielę z wami kilkoma myślami.

Nie jest prawdą, że Bóg wybiera sobie ludzi idealnych, którzy nie potrzebują już niczego ani nikogo. Wręcz przeciwnie - powołanie odkrywa się w rodzinie i środowisku. To właśnie tam ono dojrzewa i tam człowiek podejmuje decyzję. Kiedy myślę o moim powołaniu od razu mam przed oczami moją babcię, z którą modlitwa miała „to coś”, specyficzny wymiar sacrum - bliskości Boga. W rodzinach zazwyczaj tak bywa, że dziadkowie są dla wnuków przykładem modlitwy, tej najprostszej, bo domowej.

Wreszcie człowiek uświadamia sobie, że to jest jego droga - być nie dla siebie, ale dla innych. Czy ma wątpliwości? Oczywiście! Przecież właśnie wtedy zaczynamy dostrzegać rzeczy, których nam brakuje. Wiele jest momentów w seminarium, kiedy człowiek zaczyna się wahać: Czy dam radę? Przecież zdaje się, że cały świat jest przeciwko mnie, że mnie nienawidzą, nie chcą, że dla świata każdy ksiądz jest (tu każdy może sobie wstawić dowolne, często słyszane w mediach określenie)… Właśnie wtedy najważniejsze, co można ofiarować człowiekowi to wsparcie i modlitwa. Właśnie wtedy człowiek uświadamia sobie, że stoi za nim tłum ludzi (rodzina, parafianie, kapłani, znajomi itd.), którzy są i którzy się nieustannie modlą!

Musimy mieć świadomość, że gdybyśmy byli doskonali to nikogo byśmy nie potrzebowali. Ale Bóg wybiera sobie ułomnych ludzi, którym trzęsą się nogi, gdy mają publicznie przemawiać, którym drży głos, gdy mają głosić Jego Ewangelię, którym trzęsą się ręce, kiedy biorą w nie Jego Najświętsze Ciało… Mocnym wydarzeniem dla mnie była spowiedź generalna przed sakramentem święceń. Kiedy spojrzałem mimochodem na kartkę z zapisanymi na niej grzechami, pomyślałem: „Panie Boże, Ty to chyba jesteś szalony, że kogoś takiego wybrałeś, żeby Ciebie reprezentował wśród ludzi!”. I wtedy z pomocą przyszły mi słowa z Ewangelii: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” (J 15,16). Bóg nie wybiera ludzi doskonałych, ale udoskonala wybranych. Z momentem święceń diakonatu to wszystko nie znika. Zostaje. Dlatego wciąż mam świadomość, że sam nie dam rady. Dlatego tak ważna jest codzienna modlitwa za papieża, biskupów, kapłanów i diakonów (jak np. Apostolat Margaretka, tzw. Adopcja duchowa czy inne inicjatywy)!

279  311  399  432  443

Powołanie rodzi się w rodzinie, dojrzewa w parafii i trwa dzięki łasce modlitwy. Dlatego takie będą powołania, jakie nasze rodziny, parafie i nasza modlitwa.

Wspominając niedawne święcenia diakonatu za wszystko, co było złem z mojej strony, przepraszam. Za waszą obecność i modlitwę dziękuję. I proszę - módlcie się za powołanych!

dk. Sławomir Pietraszko